Forward Observations Group (FOG) to nietypowa inicjatywa militarno–lifestylowa. Formalnie prywatna – założona w 2020 r. przez byłego amerykańskiego piechura Derrick’a Balesa – łączy sprzedaż militarnego sprzętu i gadżetów z działanią w mediach społecznościowych. Jak pisze Vice, Bales prowadzi „military lifestyle brand” i opublikował na Instagramie „serię zdjęć i filmów pokazujących jego grupę nawigującą przez okopy i posterunki na zamarzniętej linii frontu” w Ukrainie. Od początku FOG podkreśla „ducha nowoczesnego żołnierza”, łącząc odzież militarną z popkulturową estetyką. Grupa szybko zyskała rozgłos nie tylko dzięki odzieży czy sprzętowi (np. wypracowanym przez założyciela taktycznym nowinkom), ale głównie dzięki efektownym materiałom wideo i zdjęciom z konfliktów. Zdaniem portalu ArmyWarHog, FOG „podróżował do stref konfliktu, takich jak Ukraina, Izrael, Irak i Syria, nawiązując kontakty z lokalnymi stronami konfliktu i rejestrując surowe materiały wideo”. W mediach społecznościowych pojawiają się zdjęcia zespołu FOG w rejonie działań wojennych – np. w maju 2021 r. Bales fotografował się z ukraińskimi żołnierzami (oznakowanymi m.in. jako członkowie batalionu Azow) na linii frontu. Obrazy te niejednokrotnie budzą pytania, czy FOG tylko „dokumentuje” walkę, czy bierze w niej udział – wszystko przy jednoczesnym podkreślaniu przez jego członków, że „to nie walka, lecz dokumentacja”.
Estetyka FOG jest jednoznacznie „popkulturowa” i atrakcyjna dla młodego odbiorcy. Materiały wideo grupy przypominają muzyczne teledyski: dynamiczny montaż, efekty FPV z drona, nasycone filtry i muzyka, podkreślają motyw walki o wolność i braterstwa wojskowego. ArmyWarHog opisuje ich filmy jako „cool war, gun, and skydiving videos” – czyli kręcone z rozmachem ujęcia z pola walki, skoków spadochronowych czy strzelania, często we współpracy z innymi popularnymi markami militarnymi. Dzięki temu FOG zdobyło rzesze fanów wśród entuzjastów militariów i żołnierzy służb specjalnych – a jednocześnie stworzyło obraz „wojskowego stylu życia” bez oficjalnej etykiety rządowej. Przekaz FOG eksponuje przygodę, honor, braterstwo i poświęcenie. W filmach i postach wielokrotnie podkreśla się motyw elitarnej ścieżki kariery wojskowej, w której służba zyskuje status atrakcyjnej życiowej drogi. W myśl oficjalnej reklamy armii USA – jak kampania „Be All You Can Be” pod hasłem pokazywania młodym ludziom „nieocenzurowanego spojrzenia na życie żołnierzy” – FOG też serwuje „autentyczne”, surowe obrazy służby wojskowej.
Narracja wewnętrzna: wojsko jako prestiżowa ścieżka życia
Działalność FOG wpisuje się w wewnętrzną strategię narracji USA o silnym, inspirującym wizerunku armii. Filmiki i treści FOG kierowane są głównie do młodych Amerykanów – wzmacniają opowieść, że służba w siłach zbrojnych to prestiż, przygoda i wspólnota. Jak zauważyła redakcja ArmyWarHog, marka FOG odwołuje się do „ducha nowoczesnego żołnierza”, łącząc modę militarno–taktyczną z poczuciem misji. Tym samym – choć FOG nie jest oficjalnie częścią US Army – tworzy wizerunek wojska jako atrakcyjnego stylu życia. Użytkownicy komentujący posty FOG często wyrażają podziw i aspiracje do dołączenia do tej „braterskiej wspólnoty” żołnierskiej. W efekcie grupa pełni funkcję nieformalnego medium rekrutacyjnego: przywołuje wizję służby na tle przygody i honoru, co uzupełnia tradycyjną propagandę rekrutacyjną armii (np. kampanię „Be All You Can Be”). W odróżnieniu od oficjalnych komunikatów, przekaz FOG brzmi jednak „z dołu” – jest bardziej bezpośredni, drapieżny i skierowany do pokolenia generacji Z.
Narracja zewnętrzna: asymetryczna projekcja siły
Równolegle z funkcją wewnętrzną, FOG pełni również rolę zewnętrzną – globalną „wizytówkę” zdolności USA do elastycznej projekcji siły. Poprzez obecność w różnych rejonach konfliktów, FOG manifestuje zdolność USA do oddziaływania poniżej progu otwartej wojny. O ile Rosja ma swoją Grupę Wagnera, o tyle Amerykanie mogą posłużyć się rozwiązaniem mniej formalnym – nieoficjalnym. FOG udostępnia zdjęcia i materiały, na których Amerykanie są rzekomo zaangażowani w działania bojowe czy rozpoznawcze (twierdzą to media rosyjskie i inne). Przykładowo rosyjskie agencje informacyjne cytują posty FOG z Ukrainy jako dowód na „amerykańskich najemników” w Kursku. W sierpniu 2024 r. rosyjskie media państwowe pokazały zdjęcie wojskowego pojazdu i trzech żołnierzy oznakowanych niebieskimi opaskami („Guys in Kursk”), uzyskanych ponoć z Instagrama FOG. Strona amerykańska oficjalnie odpiera tego typu oskarżenia: Departament Stanu nazwał zarzuty rosyjskie o przygotowywanie przez FOG ataków chemicznych „absurdalnymi” i „prowokacją”. Z kolei Rosja próbowała obciążyć FOG winą za współpracę z neonazistami z Azowem, co Amerykanie kategorycznie odrzucili.
Nie da się jednak ukryć, że FOG – wraz z innymi grupami ochotników – wpisuje się w narrację o „wielowarstwowej wojnie hybrydowej”. Poprzez swoje realne lub deklarowane misje FOG demonstruje Zachodowi i światu, że USA mogą angażować siły bez oficjalnego wejścia w nową wojnę. Nagrania z FOG – w Izraelu czy Gazie – są propagandowym sygnałem, że Ameryka jest aktywna globalnie. Że ma własnych „ochotników” gotowych wspierać sojuszników (tak jak Rosjanie mają Wagnera). Na przykład w grudniu 2023 r. irańska agencja IRNA powołała się na Sputnik, podając że FOG oficjalnie zamieścił w internecie zdjęcia swoich ludzi w Gazie, rzekomo „walczących obok Syjonistów”. Sam FOG potwierdzał swoją obecność na Bliskim Wschodzie, pisząc o „operacjach w Izraelu i Iraku” i zamieszczając zdjęcia obozów polowych z flagami USA czy Ukrainy.
Jednocześnie FOG ma swój „kult” po drugiej stronie marginesu – niedowartościowane grupy wpływu już walczą przeciwko niemu. Artykuł ArmyWarHog opisuje, że nawet rosyjskim najemnikom z Wagnera przyświeca „anty-FOG’owa” propagandowa retoryka. Wykryto też wzory naszywek Wagnera z motywem likwidacji symbolu FOG, co według autorów „podkreśla znaczący zasięg wpływów FOG”. Innymi słowy: fakt, że FOG jest postrzegany na Kremlu jako przeciwnik, świadczy o jego geopolitycznym znaczeniu (przynajmniej w narracji).
Trend globalny: cyfrowy etos wojskowy
FOG nie powstało w próżni. Obecnie obserwujemy ogólnoświatowy wzrost znaczenia mediów prowadzonych przez weteranów i byłych operatorów sił specjalnych. W USA dziesiątki programów – od Youtube po podcasty – prowadzą byli Marines, Navy SEALs czy Green Berets. Kanały takie jak „Jocko Podcast” czy „Shawn Ryan Show” osiągają milionowe słuchalności, a ich gospodarze prezentują wartości wzajemnego wsparcia, dyscypliny i bohaterstwa. Te platformy tworzą nieformalny cyfrowy etos wojskowy – narrację budowaną „oddolnie”, bez oficjalnej pieczęci rządowej, ale o dużym zasięgu. FOG to jedno z bardziej spektakularnych ogniw tego trendu, ale nie jedyne. Innymi przykładami są blogi i kanały opisujące szkolenia militarne, survival czy służbę w SOF. Wspólny mianownik to atrakcyjna forma – filmy dokumentalne, relacje z ćwiczeń, poradniki sprzętowe – oraz podkreślanie ideałów wojskowych w stylu „braterstwa i poświęcenia”. Jak piszą analitycy, dzięki temu buduje się alternatywny obraz armii w przestrzeni medialnej – silniejszy, bardziej bezpośredni niż tradycyjna publicystyka.
W kontekście amerykańskim FOG i podobne inicjatywy w naturalny sposób korespondują z oficjalną polityką soft power. Rząd USA od lat próbuje przekonać młodzież do wojska poprzez nowoczesne kampanie i rzeczywiste relacje żołnierzy. Na przykład we wrześniu 2023 r. kampania armii „Be All You Can Be” ruszyła z filmami pokazującymi „nieocenzurowane spojrzenie na życie żołnierzy” – dokładnie to, co internauci zobaczą na kanałach FOG. Można więc powiedzieć, że FOG wypełnia lukę między mediami tradycyjnymi a rozrywką, przekazując amerykańskie przesłanie (o sile i misji) „od środka”. Zewnętrznie zaś daje sygnał: nawet jeśli nie zaświecą znów oficjalne światła wojny, USA mają swoje narzędzia wpływu rozsiane po świecie.
Ryzyka i dylematy: ukryta odpowiedzialność
Taka hybryda mediów i działalności militarnej niesie jednak wyraźne zagrożenia. Po pierwsze – brak regulacji. FOG jako prywatny byt nie podlega w praktyce żadnemu nadzorowi federalnemu czy Kongresu. Tymczasem jej działania mogą mieć realny wpływ na sytuację międzynarodową. Już rosyjskie oskarżenia (choć skrajne) o „zrzucanie broni chemicznej” pokazują, że przezroczystość jest zerowa. Jeśli potwierdziłyby się – nawet hipotetycznie – działania naruszające prawo międzynarodowe, identyfikacja winnych i pociągnięcie do odpowiedzialności będzie trudna. Nawet rezolucje o zakazie najemnictwa (aktualnie niezratyfikowane przez USA) czy eksportu broni nie przewidują obostrzeń dla internetowych marketerów-szermierzy. Armia USA musi teraz odcinać się od prowadzonych przez FOG „misji”, ale jednocześnie z nich czerpie – choćby marketingowe – korzyści.
Po drugie – koszty wizerunkowe. Gdy ochotnicy jak FOG pojawiają się w rejonach konfliktów, łatwo o wpadki propagandowe i dezinformację. Przykłady już znamy: rosyjska propaganda przypisała Amerykanom nawet bombardowanie fabryki amunicji (za pomocą zakupionego w USA „boeinga”), chociaż szybko to odwołano. Niebezpieczeństwo jest więc obustronne: Amerykanie unikają kolokwialnie mówiąc „przykładania rąk” do spraw strategicznych, ale naruszają granice jawności, co służy wrogom w środkach przekazu. Jak zauważa Foreign Policy, FOG stało się dla Kremla „użytecznym czarnym charakterem” – bo pozwala Rosji twierdzić, że to Amerykanie za rogiem. Równocześnie niejasne jest, skąd fundusze FOG. Organizacja prowadzi zrzutki, sprzedaje gadżety, ale też jakoby pozyskuje sprzęt wojskowy dla sojuszników. Tak czy inaczej, trudniej będzie ustalić, kto zaangażował maszynę propagandową i kto zapłacił za wyjazd tych ludzi – co obniża odpowiedzialność państwa amerykańskiego.
A co Polska i UE?
W Europie na razie nie widać zjawisk analogicznych do FOG. Polskie prawo wręcz zabrania żołnierzom służby w „obcych formacjach zbrojnych” bez zgody władz oraz czyni przestępstwem najemnictwo. Nie istnieje w Polsce ekwiwalent prywatnej, medialnej grupy żołnierskiej promującej obecność zbrojną w zagranicznych konfliktach. Wolontariusze, którzy zdecydowali się wziąć udział w konflikcie ukraińsko rosyjskim relacjonują swoją działalność na prywatnych kanałach społecznościowych, czasem udzielając wywiadów polskim mediom. Co nie znaczy, że nie ma – i nie będzie – innego rodzaju „cyfrowego wojska”. UE i NATO rozwijają własne strategie komunikacji, ale robią to oficjalnie (newslettery, szkolenia, kanały w social mediach pod oficjalnym logo). Prywatne firmy zbrojne obecne są głównie w Afryce czy na Bliskim Wschodzie, jednak stoją za nimi rządy (pośrednio lub bezpośrednio). Polska i partnerzy mogą jedynie obserwować doświadczenia USA – a jednocześnie powinni zastanowić się, jak reagować, jeśli niekontrolowane grupy podobne do FOG zaczną działać także w ich otoczeniu.
Forward Observations Group to fascynujący przykład nowego fenomenu. Grupując byłych operatorów SOF, dowodzi, że w XXI w. wojskowa narracja przechodzi w sferę prywatną. Choć oficjalnie to tylko firma od modnego merchu i filmów, jej obecność na rozmaitych frontach i obecność w mediach uświadamia, że narracje strategiczne mogą mieć nieoficjalne, półprywatne oblicze. FOG promuje służbę wojskową jako elitarny styl życia, jednocześnie sygnalizując światu, że Ameryka potrafi prowadzić działania „poniżej progu wojny” – analogicznie do innych grup złożonych z ex-żołnierzy. Taka de facto „miękka siła” może inspirować, ale też przynosić kłopoty: brak jednoznacznej kontroli, prowokowanie wybuchów propagandy i rozmywanie odpowiedzialności. Dla decydentów i komentatorów geopolitycznych FOG jest więc przede wszystkim wyzwaniem – pytaniem o to, kto pisze realną narrację w erze post-militarnej.