Trwa wyraźne przekierowanie prywatnych firm na potrzeby obronności i technologii podwójnego zastosowania. W obliczu spowolnienia gospodarczego, wysokich kosztów energii i ograniczeń inwestycyjnych wiele przedsiębiorstw szuka nowych rynków. Rosną wydatki państw europejskich na obronność (np. Komisja UE proponuje program o wartości nawet 800 mld euro na wzmocnienie sił zbrojnych i technologii militarnych), ale wciąż – jak podkreślają eksperci – „tryb wojennej produkcji nie oznacza pełnej mobilizacji gospodarki”. Innymi słowy, to przygotowanie obronne, nie cała gospodarka wojenna. W Polsce też mówi się o przyspieszeniu produkcji uzbrojenia, jednak obecna sytuacja rynkowa – niedobór inwestycji i rosnące rachunki – zachęca prywatnych przedsiębiorców do rozwoju w sektorze zbrojeniowym.

Ekonomiczne przyczyny i cele migracji

– Spowolnienie wzrostu: Według analityków PKB Polski w 2024 r. urosło ok. 2,7–2,9% (mniej niż pierwotne prognozy 3%), główną przyczyną było osłabienie koniunktury globalnej oraz ograniczone możliwości inwestycyjne. Jednocześnie wysoki poziom inflacji i koszty finansowania tłumiły popyt wewnętrzny. Polski Instytut Ekonomiczny odnotowuje, że w 2024 r. napływ kapitału zagranicznego (BIZ) do Polski spadł o połowę rok do roku, a przede wszystkim hamuje go niepewność geopolityczna i rosnące ceny energii – „istotny hamulec transformacji modelu gospodarki”.

– Ograniczone marże: Dla wielu firm (szczególnie energochłonnych) rosnące rachunki za prąd/gaz drenują marże. W efekcie szukają one atrakcyjniejszych nisz. Technologiczny sektor militarno-obronny (drony, cyberbezpieczeństwo, systemy łączności) jawi się jako „rynek premium” – podniesione budżety zapewniają zapotrzebowanie i premie technologiczne. Wydatki obronne mogą napędzać zatrudnienie i popyt, zwłaszcza gdy trafiają w technologie podwójnego zastosowania (np. drony, cyber)

– Alternatywna ścieżka rozwoju: Dla wielu firm to „zdrów mechanizm” poszukiwania nowych źródeł przychodu. Prywatne spółki (zwłaszcza notowane) potrafią szybciej reagować na popyt niż państwowe zakłady – jak mówi dr Maciej Bukowski z IFP, spółki giełdowe (np. Rheinmetall) mają znacznie większą mobilność i mogą działać szybciej niż fabryka państwowa. Polska Agencja Inwestycji i Handlu zwraca uwagę, że polski sektor dual-use napędzają rozwinięte MŚP i startupy technologiczne – coraz więcej małych firm wdraża nowatorskie rozwiązania podwójnego zastosowania. Dzięki temu prywatne firmy wymyślają często nieoczywiste rozwiązania (dostosowane do zmiennych potrzeb), wychodząc poza sztywne zamówienia publiczne

Zalety tego trendu można więc ująć w punktach:
– Szybsza innowacyjność: Prywatne firmy z branży hi-tech (IT, elektronika, automatyka) skracają czas wdrożeń, wprowadzając nowe rozwiązania własnym tempem

– Technologie dual-use: Rozwój np. dronów czy systemów cyberprzeciwdziałania służy jednocześnie armii i gospodarce cywilnej (agronomii, logistyce, energetyce)

– Dywersyfikacja gospodarki: Przekierowanie nakładów na innowacje obronne może zrównoważyć spadające inwestycje w tradycyjne sektory (budownictwo, motoryzacja itp.) i stworzyć nowe miejsca pracy

Ryzyka spekulacji i modne buzzwordy

Wraz ze wzrostem zainteresowania branżą zbrojeniową pojawiają się jednak sygnały spekulacji. Już widać spółki, które zmieniają profil działalności „pod modę” – przemysł elektromaszynowy, elektronika czy nawet producenci urządzeń medycznych nagle ogłaszają, że będą budować drony i systemy obronne. Przykładowo, notowany na NewConnect producent gier wideo aktualizował strategię, deklarując, że drugim filarem działalności zostanie rozwój technologii dronowych. W praktyce często sprowadza się to do PR-owego komunikatu i wchodzenia na rynek bez realnego zaplecza technicznego.

Ryzyka na małej giełdzie: Takie zapowiedzi (zwłaszcza spółek z NewConnect) napędzają gwałtowne wzrosty kursów akcji, które mogą nie mieć pokrycia w wynikach. Już teraz widać scenariusze „pump & dump”: firmy emitujące akcje korzystają z haseł defense, dron czy bezpieczeństwo, by szybko zebrać kapitał. Bankier.pl opisuje wiele przykładów firm zmieniających branżę „w nocy” i publikujących komunikaty o wejściu w sektory blockchain, AI czy militarny, mimo że wcześniej nie miały z nimi nic wspólnego. Takie praktyki wywołują zainteresowanie inwestorów, po czym następuje brutalny reset – kurs powraca do poziomu wyjściowego jeszcze tego samego dnia.

  • Przykład: pewna średnia firma automatyki przemysłowej (Automatyka-Pomiary-Sterowanie) zyskała w jeden dzień 23,7% po tym, jak inwestorzy pomylili ją z prywatnym dostawcą systemów antydronowych. Bez nowych projektów czy zamówień, wzrost został błyskawicznie skorygowany 
  • Inny przykład: spółka growa z NewConnect przeprowadziła reverse takeover z grupą produkującą uzbrojenie i jej akcje wzrosły niespełna o 1500% w pół roku, gdy obiecano wielomilionowe finanse na projekty obronne. To klasyczny case, gdzie wcześniejszy biznes został zastąpiony obietnicami zbrojeniowymi

Historie z NewConnect uczą ostrożności. Podczas gorączki pandemicznej w 2020 r. spółki „antycovidowe” (producentów maseczek, testów, płynów antybakteryjnych itp.) zyskały setki, a nawet tysiące procent wartości, choć ich realne wyniki były znikome. Po krótkim boomie mediana spadku kursów wyniosła –44% od szczytów, a analitycy przyznawali, że “wiele pomysłów pozostanie na papierze, a covidowa hossa z perspektywy czasu będzie oceniana jako spekulacyjna bańka”. Wskazuje to, jak niebezpieczne jest nadmierne uleganie giełdowym modom. Podobne ryzyko dotyczy teraz segmentu obronnego: nagła popularność może okazać się przelotna, jeśli nie zostanie poparta faktami.

Kluczowe zagrożenia spekulacyjne można podsumować tak:
– Firmy przeszukują cudze branże: W poszukiwaniu inwestorów następuje moda na jak największą ilość haseł „dual-use”, co może prowadzić do gołych obietnic i pustych komunikatów

– Rozmycie działalności: Małe spółki notowane często zmieniają biznes z dnia na dzień, informując inwestorów po nocach. To obniża standardy korporacyjne i paraliżuje merytoryczną ocenę projektów

– Pułapka wycen: Podobnie jak w przypadku boomu growego czy ICT, inwestorzy mogą zapłacić za ładne slajdy więcej, niż firma warta jest realnie. Historia pokazuje, że gwałtowne wzrosty mogą skończyć się spektakularnymi przecenami

Lekcje z przeszłości i europejski kontekst

Takie zjawiska nie ograniczają się do Polski. Również w innych krajach Europy obserwuje się napływ prywatnego kapitału do sektora obronnego. Po doświadczeniach z COVID-em, w których pojawiły się bańkowe wzrosty spółek medycznych, szczególną czujność zalecają analitycy. Dodatkowo, w całej Unii trwa dyskusja o zwiększeniu zdolności produkcyjnych zbrojeń – przypomnijmy, że Komisja Europejska konsultuje program wart 800 mld euro na finansowanie przemysłu obronnego i technologii wojskowych. Jednocześnie raporty ekspertów i historyków (np. analiza Niemiec przed II wojną światową) przestrzegają przed uznawaniem chwilowego wzrostu produkcji za „cud gospodarczy”.

Przykładem ostatnich zbyt optymistycznych planów jest ogłoszenie konsorcjum do budowy „bezzałogowca” do zwalczania dronów. Kurs akcji spółki natychmiast wzrósł, choć projekt jest na razie koncepcyjny – brak latającego prototypu czy kontraktów. Jak przestrzegają brokerzy, na obecnym etapie udział takich wojskowych inicjatyw w zyskach będzie raczej ograniczony i pełne oceny dokona rynek za kilka lat.

Paralele historyczne: Globalnie przypomina to bańkę internetową z przełomu XXI wieku czy ostatnie rynkowe gry i zabawy z AI i blockchain. W Polsce mieliśmy już spekulacyjną gorączkę wokół spółek gamingowych, telemedycznych czy COVID-owych. Za każdym razem historie kończyły się lekcją: rynek zweryfikował przegrzane wyceny.

 

Wnioski i zalecenia

Wejście prywatnych firm w sektor zbrojeniowy może być szansą na innowacje – o ile będzie prowadzone rozważnie. Wiele „dobrych pomysłów” musi teraz przejść weryfikację rynku i wojska. Wszyscy interesariusze powinni zachować ostrożność:

– Politycy i urzędnicy powinni kreować przejrzyste programy wsparcia R&D dla technologii dual-use, z jasnymi kryteriami i nadzorem merytorycznym, jak mają to robić np. Niemcy

– Przemysł i startupy muszą rzetelnie komunikować postępy (publikować raporty, prototypy) zamiast tylko podbijać wyceny marketingiem. Zmiany nazwy firmy na „kosmiczną” czy „dronową” nie zastąpią rzeczywistego know-how

– Wojsko i analitycy obronni powinni skrupulatnie oceniać nowe projekty, nie wystarcza sama deklaracja „wsparcia militarnego” – potrzeba prototypów, badań polowych i certyfikacji

– Inwestorzy indywidualni (zwłaszcza na NewConnect) muszą zachować sceptycyzm. Należy dokładnie sprawdzać wskaźniki finansowe spółek, ich raporty i historię zmian strategii, a nie inwestować w oparciu o modne słowa. Historia covidowych i gier komputerowych baniek pokazuje, że bez zdrowej dozy nieufności można stracić środki

Wreszcie trzeba pamiętać, że sektor obronny to długoterminowa gra: inwestycje w uzbrojenie i technologie podwójnego zastosowania mogą stymulować wzrost, ale nie gwarantują szybkiego zwrotu. Wszelkie szybkie sukcesy powinny być uważnie sprawdzane. Ostatecznie celem jest zapewnienie bezpieczeństwa – zarówno narodowego, jak i ekonomicznego – a nie krótkotrwałe hossy na giełdzie. Odpowiedzialne podejście – wspierające innowacje, ale wymagające realnych efektów – jest kluczem do uniknięcia kolejnej spekulacyjnej pułapki.